Archive for September, 2008

bążur bążur

Photobucket
Photobucket
Photobucket

na dobry początek udało nam się dopaść pusty przedział w nocnym pośpiechu. już zapowiadało się, że trasę do warszawy spędzimy w wagonie bez prądu i to w towarzystwie dwóch dziewcząt, które na hasło wódka zareagowały zniesmaczonym skrzywieniem usteczek (i którym zdaje się przeszkodziłyśmy w bardzo poważnej rozmowie o związkach), ale na szczęście przeszedłszy się w te i we wte znaleźliśmy sobie o wiele lepszą miejscówkę. w pociągu spędziliśmy trzy godziny na wesołych hulankach, a kolejne trzy walczyliśmy o terytorium oraz o w miarę wygodną pozycję spoczynku. sam proces spania utrudniały wąskie fotele dzielone na ilość i masę ciał zajmujących przedział, rażące światło z korytarza, niska temperatura, zapachy co niektórych skarpetek oraz pogniecione lub zdrętwiałe członki. w końcu do zachmurzonej stolicy dojechaliśmy z prawie godzinnym opóźnieniem i czym prędzej udaliśmy się na zasłużony odpoczynek do mieszkania na broniewskiego. po południu zaś odwiedziliśmy księgarnię na zachęcie(ograniczyliśmy się do księgarni, bo ekspozycja pawlaka jakoś nas nie zachęciła), przeszliśmy się po nowym świecie gdzie odbywały się jakieś pokazy mody dla spragnionych wrażeń weekendowych turystów, zjedliśmy, napiliśmy się, wybałuszyliśmy oczy na warszawskie ceny i rachunki z wliczonym kosztem serwisu oraz odkryliśmy kultową panią naleśnikową i kultowe naleśniki z parówką, serem i grzybami serwowane z okienka – w kultowym rożku wafelkowym. wieczorem chętni dokańczali zapas alkoholu i resztkę kanapek z podróży. następnego dnia dojechał kula, z którym wybraliśmy się na pragę, czyli do lumpekslandii, a stamtąd wpakowaliśmy się w autobus i pojechaliśmy na lotnisko.

Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket

we francji zaś piliśmy hektolitry drogiego i taniego wina, z butelki i kartonu, na śniadanie jadaliśmy kruasanty i świeżą bagietkę, piliśmy świeży sok ze szklanej butelki, grywaliśmy w cluedo, dokształcaliśmy się w zakresie sztuki współczesnej, korzystaliśmy z darmowych seansów kinowych, obejrzeliśmy mój nowy ulubiony film (fix), konsumowaliśmy ciacha na dachu (naszym byłym wagarowym spocie), żarliśmy u najlepszego chińczyka świata, degustowaliśmy tarte flambee, w tawernie tequilę piliśmy za pół ceny – zniżka specjalna od szefa lokalu, poszło chyba z siedem kolejek, a następnego dnia kiedy zachciało nam się powtórki, lionel machał do mnie pustą butelką i oznajmił, że wszystko wypiliśmy – także wrażenia przeważnie alkoholowo-kulinarne. niestety nie zaliczyliśmy żab ani ślimaków, ku rozpaczy kuli. za to ku naszej uciesze, nakupowałyśmy sobie z dziewczynami mnóstwo dupereli w emausie (ja: cztery paski, parę kozaków za jedno euro, spódnicę za dwa i pół, ptaszka, drewniane jojo i plastikowego actionmana dla kasi). a ostatniego dnia wybraliśmy się w góry, gdzie uzbieraliśmy całkiem niechcący dwa pełne kaptury (mój i zosi) grzybów, a zdzicha kopnął prąd od pastucha – kara za gest czułości wobec pasącego się osła.
a w pociągu okazało się, że mam zbyt spięte policzki i nie potrafię robić tak jak kaczor donald, chociaż  starałam się bardzo. podobno za słabo ruszam policzkami a za bardzo głową, czy szyją, czy jakoś tak.

Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket
Photobucket

raport z sopotu

Photobucket Image Hosting

jabłka na wyspie są już całkiem dojrzałe, chociaż trochę za kwaśne. koty znowu grubsze niż rok temu. w kuchni borowiki na sznurkach. w kartonie stos moich nie zabranych dupereli. w radiu spice girls.
obiad był grzybowy i przedni, a po obiedzie wynikło, że jestem klepsydrą.
bank pko miał awarię systemu – komputery piszczały, kobiety warczały, no i figa z makiem z przelewu.
do francji lecimy w poniedziałek, do warszawy jedziemy w sobotę, a w niedzielę jemy śniadanie na dachu.

Photobucket Image Hosting
Photobucket Image Hosting
Photobucket Image Hosting

[…]

Photobucket
Photobucket